 |
INEDIA, NIEJEDZENIE, POST I INNE TEMATY Dyskusje o inedii, niejedzeniu, poszczeniu, dietach i inne.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Światełko

Dołączył: 14 Sty 2003 Posty: 679 Skąd: wawa
|
Wysłany: 2004 01 21 18:04 Temat postu: życie wieczne? (na wieki w nieskończoność?) |
|
|
Zycie wieczne
interesująca
najpierw kilka pytań
Czym jest śmierć?
Czym jest umieranie ?
dla mnie śmierć ( umieranie ) jest równoznaczne z rodzniem się na nowo , odradzaniem się
tak więc śmierć = narodziny
oczywiście co do pytania o wieczności
ja i tak żyję wiecznie zmieniam tylko sobie domki zwane ciałem lub pudełeczka na to coś co i tak żyje nieskończenie wiecznie i tak będzie żyło nazywają do duszą ( jak ktoś lubi można i nazwać to spiritem)
tak wiec życie wieczne ?
może i to ma sens ale prawda jest taka że jeżeli to życie okaże się ( jest ) wystarczająco dla mnie atrakcyjne z pewnościa wybrałam zycie wieczne
oczywiście pytanie pewnie dotyczy życia wiecznego tutaj ma Matce Ziemi
bo ja mogę żyć wiecznie zmieniając planety przecież
wracając do Matki Ziemi i zycia wiecznego na niej , tak jeżeli tkz. żyć wiecznie szczęśliwie to brzmi to interesująco ( cos w tym jest z kim i jak , a co do samotności , tak to prawda można być samotnym w otoczeniu wielu osób , samotnym sie czuć na imprezie, gdziekolwiek , jest to uczucie któro poprostu jest , co do samotności ona przywołuje do kontaktu z samym sobą , kontakt z samym sobą mocny to jest wygrana , a samotność?
może lepiej jest ją pokochać niż z nią walczyć poprzez zachowania ucieczkowe, moze lepiej jest być ze sobą w ciszy , lub w kontakcie , niż uciekac w używki , używkami może być wszystko towarzystwo, alkohol , jedzenie , związki , cokolwiek,
z pewnością dobrze jest byc z tym wszystkim w równowadze i harmonii)
i wiedzieć że i tak zycie jest wieczne
( pozatym nobel w którym ś roku udowodnił że komórka może życ wiecznie to my ją zabijamy poprzez zanieczyszczanie np: powietrzem , żywnościa)
im szczęśliwsze może być życie tym bardziej atrakcyjne żeby żyć wiecznie
( na Ziemi)
więc może powstać pyanie co ja mogą zrobić dla Matki Ziemi?
kazdy niech sam sobie odpowie na to pytanie
z Pokojem |
|
Powrót do góry |
|
 |
magnolia
Dołączył: 21 Mar 2003 Posty: 98 Skąd: WARSZAWA
|
Wysłany: 2004 01 26 20:08 Temat postu: Re: życie wieczne? ( na wieki w nieskończoność?)8 |
|
|
Dla mnie słowo smierć jak w tarocie karta śmierc oznacza transformację. Ale podobnie jak dla wielu ludzi, tak i dla tych co wiedza mniej jak i tych co nie wierzą w nieśmiertelnośc - smierć to synonim śmierci ciała i umysłu. Jeśli dla kogoś CZŁOWIEK = ciało + umysł to dla niego śmierc jest zdarzeniem ostatecznym, konczącym zycie w ogóle. Dla wiedzących lub wierzących ze CZŁOWIEK = DUCH (dusza czy jak go tam zwał) + energia + ciało + umysł (terminologia chyba tu nie jest taka wazna, ani ilosc składnikow bo i tak najważniejszy jest Duch + energia + ciało), smierc jest tylko wycofaniem Ducha z jednego ciała, odpoczynkiem aby potem mógł jak bedzie chciał przybrać nowe ciało.
Jeśli natomiast sie mówi o długowiecznosci to sie ma najcześciej na mysli zycie Ducha w jednym i tym samym ciele przez wiele, wiele lat. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Takość

Dołączył: 16 Sty 2003 Posty: 159 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2004 02 15 12:02 Temat postu: Re: życie wieczne? ( na wieki w nieskończoność?)8 |
|
|
OM SAI RAM Ucieleśnienia Miłości i Prawdy!
Dla mnie kwestia nieśmiertelności ma zupełnie inny wymiar.
Poprostu ona mnie nie interesuje, gdyż nie ma żadnego sensu. Aby to zrozumieć, to należy zrozumieć iluzję czasu. Czas to iluzja, dalszym jej produktem to zmiana w niewątpliwie 3 aspektach:
1. nraodziny
2. podtrzymanie, trwanie życia
3. śmierć
Doświadczanie tych aspektów jest wiążące, uwikłane lub swobodne, wolne. Punkt widzenia zależy od przekroczenia (lub nie) przywiązania do życia, umierania, zysku i straty. Własciwie będąc przywiązanym to za każdym razem gdy coś zyskujemy to się w jakimś aspekcie "rodzimy", a gdy tracimy to w jakmś aspekcie "umieramy". Te drobne ćwiczenia: aby się nie przywiązywać do zysku i straty, pozwolą sie kiedyś odżegnać od zyskiwania ciała i jego tracenia. Wtedy o wiele łatwiej o szlechetną postawę, życie bezinteresowne i uczciwe nawet za cena życia i łatwiej o miłość w aspekcie ofiarności. Wszechogarniające Życie się taką postawą lubuje i sowicie odpłaca pomyślnością w następnym.
CZAS
Życie i śmierć to przemiana w czasie, a może żyjemy wszystkimi życiami i czasami jednocześnie? Albo może w ogóle nas nie ma, więc nie ma kto się rodzić i umierać?
No to spróbuję to wam jakoś przybliżyć taką bajeczką:
Bóg wypowiedział "Jestem" w pełnym zrozumieniu znaczenia tego słowa. Ponieważ u Boga myśli, czyny i słowa zawsze są ze soba w zgodzie, to jako manifestacja tego "zrozumienia Jestem" pojawiła się koncepcja odnajdywania każdego aspektu "Jestem" czyli siebie w niezliczonych historiach. Ale odnajdywanie, odkrywanie siebie musi się wiązać z zakryciem, chwilowym iluzorycznym ukryciem siebie. Świetnie ale to wiąże się z cierpieniem, bo pośród wzystkich cierpień najwiąkszym jest poczucie oddzielenia od Boga. Mało tego, wiąże się z nieszczęściem, bo pośród wszystkich nieszczęść największym jest niewiedza, a to przecież warumek iluzji. No cóż, Bóg jest Miłością. Wtedy powstało Współczucie w Bogu (córka Miłości) i rzekło: "Nie zgadzam się, radości odkrywania siebie, nie mozna przedłożyć ponad cierpienie i nieszczęścia." Na tychmiast przytaknęła współczuciu Błogość (córka Miłosci i Prawdy) mówiąc: "Jak oświecenie będzie mogło powiedzieć: Doświadczam błogości odkrycia Boga, ponieważ inni cierpią". Prawda była wyraźnie zadowolona ze swej córki mówiąć: "wiecie wszyscy, żem diamentowym klejnotem niezniszczalności i niezmienności, jakże wielkim gwałtem na stworzeniu było by przesłonięcie mu Mego odwiecznego blasku." Miłość zaś rzekła miękko i z wyjątkową słodyczą: "Jeżeli powstanie jakiekolwiek stworzenie, natychmiast je przeniknę do najmniejszego atomu i ponownie rozpuszę w sobie". Bóg, króry przedstawił koncepcję stworzenia musiał ustąpić. Nie było rady, Miłość, Prawda i wszystkie inne aspekty Boga się jednomyślnie niezgodziły. Świat, w ostatniej niemal chwili, nie został stworzony. Pozostał jedynie nieprawdopodobną koncepcją - jak czasoprzestrzenna rzeźba spoczywa w boskim wymiarze (świecie) w sali pamięci "szalonych" pomysłów Boga z napisem "niezrealizowane". Jak i zresztą wszystkie inne projekty Boga. Jedynie wicher Atmana (nieograniczonej Świadomości) owiewa te rzeźby pod tytułem "co mogło by być, a nie jest".
Tak kochani. Z tej prawdziwej bajeczki wynika, że jednak nasz świat nie powstał (i tak należy go traktować), to tym bardziej nie powstał czas. Jeżeli zaś w jakikolwiek sposób istnieje, to jedynie szczegółowa koncepcja jego istnienia. Czy koncepcja na wymiar czasu, czy idea mu podlega? NIE, czas jedynie jest wkalkulowany w ideę! To czas służy idei, jak i wymiar przesztrzeni i formy. Jeśli wicher Boskiej Świadomiości "prześlizgnie" się po jakims fragmensie rzeżby tej idei, to ona "żyje" np. 1410 rok, potem 2005, potem 930 rok    Co za różnica. Wyzwolenie od iluzji iśmierci to nie zwięczenie rzeźby np. w roku 2200, ale zrozumienie bezpośrednie, z serca do serca, o czym mówiły (i mówią nadal, wciąż Boga powstrzymując przed stworzeniem) Miłość, Prawda, Błogość, Współczucie i wiele innych Miości i Prawdy dzieci, one są ponad czasem i przemianą, ich głos się nie zmienia 
Ostatnio zmieniony przez Takość dnia 2004 02 15 17:44, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Adam Gość
|
Wysłany: 2004 02 15 14:13 Temat postu: |
|
|
Piszecie sobie tak spokojnie o śmierci, zmianie "pudełeczek", wieczności.
Czy któreś z Was stanęło kiedyś w obliczy prostej, nieubłaganej śmierci? Fizycznego końca ciała, jeśli tak wolicie to rozumieć.
Pozdrawiam,
Adam |
|
Powrót do góry |
|
 |
FiFi Gość
|
Wysłany: 2004 02 16 20:33 Temat postu: |
|
|
Adam napisał: | Piszecie sobie tak spokojnie o śmierci, zmianie "pudełeczek", wieczności.
Czy któreś z Was stanęło kiedyś w obliczy prostej, nieubłaganej śmierci? Fizycznego końca ciała, jeśli tak wolicie to rozumieć.
|
Zapewne większość tu piszących ma za sobą tysiące wcieleń. A więc tysiące razy umierała. Skoro tyle razy udało się "przeżyć " smierć - i tym razem się uda...
... uśmiech proszę ...  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 2004 02 17 13:00 Temat postu: |
|
|
No tak, zapomniałem
Może źle sformułowałem myśl.
Chciałbym zobaczyć minę tego człowieka po tysiącu wcieleń, który będzie patrzył w oczy wariatowi z rzeźnickim nożem, i miał w planach na najbliższe dziesięć minut dużo bólu i utratę czterech litrów krwi...
Zwylke się udawało, więc nie ma się czym przejmować, nie?
Pozdrawiam,
AdamD |
|
Powrót do góry |
|
 |
FiFi Gość
|
Wysłany: 2004 02 17 19:08 Temat postu: |
|
|
Czasem się zdarza, że trauma związana z okolicznościami śmierci w sposób bardzo przykry rzutuje na to życie. Może to wpływać na zdrowie (miejsce dawnych ran - teraz dolegliwości tam zlokalizowane) lub na relacje z innymi ludźmi. Duże napięcie powoduje zwłaszcza spotkanie swego dawnego oprawcy w swoim otoczeniu. Podświadomość nie zna czasu. Program zemsty i odwetu postanowiony tysiąc lat temu i teraz może się domagać realizacji. Jeżeli świadomym wysiłkiem nie próbujemy uleczyć starych ran, przebaczyć oprawcy (sobie też) - to rozwój wydarzeń może dążyć do powtórki.
Nienawiść wiąże ogromną ilość energii i jest hamulcem w ewolucji.
Czy warto ten stan podtrzymywać?
Przecież to życie jest znów szansą aby wybrać Miłość... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Adam Gość
|
Wysłany: 2004 02 18 01:00 Temat postu: |
|
|
FiFi, nie wiem czy wiesz, ale mówisz jak osoba z mózgiem wypranym przez sektę. Przykto mi to trochę pisać, ale na podstawie luźnego całkiem skojarzenia "wskoczyłaś" w znajomy tor, i mam wrażenie że po raz kolejny powtórzyłaś stare, dobre znajome twierdzenia, nad którymi nie trzeba myśleć. Tylko niestety, rozminęłaś się z tematem. I, znów niestety, trafiłaś na człowieka który czyta ze zrozumieniem. Możesz mi pokazać związek pomiędzy tym co napisałem, a wykładem który mi sprawiłaś? Szczerze mówiąc nie widzę żadnego.
Użyj mózgu, FiFi, i odpowiedz co myślisz - jak zachowa się człowiek, któremu śmierć "tysiąc razy się udała", i który wie z pewnością że jego dusza jest nieśmiertelna, w obliczu prostej i brutalnej prawdy na temat końca ludzkiej cielesności, na planecie Ziemia w XXI wieku.
Pozdrawiam,
Adam |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 2004 02 18 09:43 Temat postu: |
|
|
Adamie,
rozbawiłeś mnie. Szczególnie tym, że pomyliłeś płeć. Ujemne punkty za intuicję A może masz do przpracowania relacje z kobietami...
W żadnym miejscu nie zaznaczyłem, że odpisuję na Twój post. Z tej to prostej przyczyny, że czytałem go kilka razy i nie mogłem do końca załapać o co Ci chodzi (i w dalszym ciągu nie rozumiem).
Tak więc to co napisałem traktuj jako luźne refleksje, a nie odpowiedź.
Chociaż to co napisałem mogło zabrzmieć jako suche stwierdzenia, jednak zapewniam Cię, że ma pokrycie w moim doświadczeniu, w moich poszukiwaniach.
W żadnej sekcie nie byłem, idę własną drogą. Czuję się dobrze ze swoimi przekonaniami i bezpiecznie w kontaktach z ludźmi co inaczej myślą.
Życzę Ci abyś i Ty poczuł się bepieczniej. A końca świata nie będzie... chociaż niektóre sekty na to czekają. Nie ja.
I Słońca też życzę  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 2004 02 18 10:24 Temat postu: |
|
|
A, no to punkt dla Ciebie
Może po prostu powinienem się wyspać
W takich okolicznościach to ja rzeczywiście grzecznie odszczekuję to co poprzednio napisałem...
A słońca trochę by się przydało. Byle nie świeciło w oczy.
Pozdrawiam,
Adam |
|
Powrót do góry |
|
 |
FiFi Gość
|
Wysłany: 2004 02 18 17:51 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: |
A słońca trochę by się przydało. Byle nie świeciło w oczy.
|
Czemu nie... Spoglądanie w tarczę Słońca może być całkiem przyjemnym doznaniem.
Joachim podał gdzieś na forum adres strony Hira Ratan Manka. Przeczytałem to i stosuję na ile pogoda pozwala. Oczy są doskonałym organem do napełniania całego organizmu światłem. Przynajmniej mi się to teraz podoba. |
|
Powrót do góry |
|
 |
JMW
Dołączył: 13 Sty 2003 Posty: 1679 Skąd: Kanton, Chiny
|
Wysłany: 2004 06 29 13:14 Temat postu: Człowiek dojrzewa ok. 80 lat. |
|
|
Często powtarzam, że rozwój człowieka w podziale na lata życia wygląd tak:
- do ok. 70 roku życia to niemowlak, wtedy następuje najszybszy rozwój;
- do ok. 200 roku to nadal dziecko, które powinno głównie uczyć się;
- do ok. 300 roku życia to młodzież -- też warto zajmować się nauką;
- od ok. 300 roku wchodzi się w etap życia dorosłego.
Na Ziemi zdecydowana większość ludzi umiera w wieku niemowlęcym albo dziecięcym, kiedy jeszcze są niedojrzałymi istotami.
Potwierdzeniem powyższego może być opis badań naukowych (z którym niedawno temu zetknąłem się), który wskazuja na to, że organizm czowieka "starzeje się" do ok. 80 roku życia. Potem "proces starzenia się gwałtwonie spowalnia albo wręcz zatrzymuje się".
W tym przypadku zamast wyrażenia "starzeje się", poprawniej jest powiedzieć: dojrzewa. |
|
Powrót do góry |
|
 |
magnolia (sie nie wpisało Gość
|
Wysłany: 2004 06 29 16:38 Temat postu: Re: Człowiek dojrzewa ok. 80 lat. |
|
|
Na Ziemi zdecydowana większość ludzi umiera w wieku niemowlęcym albo dziecięcym, kiedy jeszcze są niedojrzałymi istotami.
a niektórzy "dojrzewają" szybciej lub wolniej ? Jak to jest z tym tempem i zdolnosciami i z darami Joachimie ? |
|
Powrót do góry |
|
 |
JMW
Dołączył: 13 Sty 2003 Posty: 1679 Skąd: Kanton, Chiny
|
Wysłany: 2004 06 30 14:48 Temat postu: rozwój |
|
|
magnolia napisał: | a niektórzy "dojrzewają" szybciej lub wolniej ?
Jak to jest z tym tempem i zdolnosciami i z darami Joachimie ? |
W uogólnieniu okres dojrzewania, rozłożony na lata, wygląda tak, jak opisałem wyżej. Wyjątki i różnice, jak wiadomo, występują.
Chodzi o "tempo" rozwoju człowieka -- jak domyślam się. Rozwój jest procesem dość złożonym choćby dlatego, że można podzielić go na np. intelektualny, emocjonalny, organiczny.
Najmniejsze różnice występują w rozwoju organizmu a największe w rozwoju tzw duchowym. Rozwój duchowy (z którego może wywodzić się większość aktywności sfery intelektualnej i psychicznej danej osoby), z punktu widzenia czasu, trwa znacznie dłużej niż życia człowieka na Ziemi. Dlatego zdarza się, że nastolatek jest "mądrzejszy" niż "doświadczony" starzec. |
|
Powrót do góry |
|
 |
pilar
Dołączył: 07 Sie 2003 Posty: 1 Skąd: Poznań
|
Wysłany: 2004 07 02 18:27 Temat postu: |
|
|
Adam napisał: | Czy któreś z Was stanęło kiedyś w obliczy prostej, nieubłaganej śmierci? Fizycznego końca ciała, jeśli tak wolicie to rozumieć.
Adam |
Dwa lata temu umarła moja mama. Miałam 21 lat. W szpitalu widziałam jej ciało i jednocześnie z całą świadomością odczuwałam, że jej ciało jest jakby opuszczonym pojazdem, że już jej tam w środku nie ma. I że nie mogę jej identyfikować z tym ciałem. To było interesujące uczucie. Czułam żal, że umarła, ale wiedziałam, że tak naprawdę żal mi samej siebie, że przemawia przeze mnie egoizm i strach przed życiem na własny rachunek. Potem dopiero zrozumiałam, że każdy człowiek musi sam podejmować w życiu decyzje i że Ona dała mi całą swoją wiedzę, co do tego jak najlepiej je przeżyć. Samodzielność przyniosła mi radość. Zrozumiałam, że najgorszy jest tkwiący w nas strach. Należy go w pewien sposób oswoić. Jeżeli staramy się działać, pomimo tego, że go czujemy, jesteśmy na dobrej drodze... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Kobra
Dołączył: 28 Mar 2013 Posty: 205 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2016 03 27 00:58 Temat postu: surowy pokarm a życie wieczne |
|
|
Aleksiej Trehlebow o długowieczności:
Tak naprawdę nasze ciało przeznaczone jest do tego, byśmy żyli wiecznie, czyli tyle, ile chcemy. Nasi Przodkowie tak właśnie dawniej żyli. My sami doprowadzamy siebie do zguby. A w jaki sposób? Poprzez pożywienie. To główna przyczyna. Gdybyśmy właściwie się odżywiali, to żylibyśmy tak długo, jak zechcemy. Wiecie, że każde żywe stworzenie powinno odżywiać się swoim rodzajem żywności - taką żywnością, jaka jest przeznaczona dla jego gatunku. Jeśli dowolne stworzenie karmimy pożywieniem nieprzewidzianym dla jego gatunku, to ono szybko choruje i umiera - to jasne? Tak więc kopiemy sobie mogiłę łyżką i widelcem. Odżywiamy się czymś, co w przyrodzie nie istnieje. Nasze ciało nie jest w stanie przyswoić tego sztucznego pożywienia.
(...)
Naszych naukowców pytano: jak pojmować śmierć człowieka w wieku 150 lat? Odpowiadali: tak samo, jak śmierć dziecka. No a życie 250 lat? Tak, jakby zmarł młodzieniec. Byli represjonowani, by tego nie rozgłaszać. (...) Cały czas istnieją wiekowi, długo żyjący ludzie. Uczeni wiedzą o tym, że ludzie żyją i po 5 tysięcy lat. Mam artykuły na ten temat: wychodzi człowiek z dżungli i opowiada: 'Wiecie, 100 lat temu było tu jezioro.' Oni mówią: 'Tu nigdy nie było jeziora'. Ale zaczęli kopać i faktycznie - okazuje się, że było. (...) U nas w Rosji nazywają ich 'długożyjący'. Wszyscy mieszkający na północy wiedzą o tych ludziach. Oni wychodzą z tajgi po kilkudziesięciu latach popatrzeć sobie, co tam się dzieje nowego. Ludzie mówią: 'Mnie jeszcze dziadek opowiadał, że ten tu był wtedy taki sam, młody.' 'A mojemu ojcu jego dziadek mówił, a dziadkowi to samo mówił pradziad.' A on zawsze taki sam się pojawia. Oczywiście wszyscy wokół wiedzą o tych ludziach, tylko zakazane jest mówić o tym.
https://www.youtube.com/watch?v=ZTmhb9OALkM |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|